Moja podróż do Rio de Janeiro w Brazylii- fotorelacja


Niezwykla przygoda pasazera mototaksi na faweli w Rio de Janeiro

R. odjechal, rzuciwszy mi na pozegnanie nazwe miejsca gdzie mialem dortrzec moto-taxi. Droga byla w remoncie, budowano jakas stacje wody, wiec autobusik do faweli nie kursowal. Z przerazeniem popatrzylem za oddalajacym sie R, probujac zapamietac nazwe na tyle by jej nie przekrecic. 
Przychodzili co chwila nowi chetni na mototaksi, kolejka byla calkiem spora. Wreszcie przyjechal sympatyczny czarnoskory nastolatek, ktoremu powiedzialem owe magiczne slowo. Probowal ze mna dyskutowac, ale bezskutecznie. Moglem mu jeszcze dodac ze to jest ostatni przystanek autobusiku i to wszystko. 
Oddalalismy sie bynajmniej nie w kierunku ktorego sie spodziewalem. Mototaksi wjechalo z impetem w wielkomiejskie ulice Copacabany, omijalo korki jadac po chodnikach, zafundowano nawet mi, niedoszlemu pasazerowi autobusika, skok na mototaksowce z kraweznika.

Ulice sa tak krete ze mototaksi za kazdym razem trabila przed zakretem. Wielkie swieto na faweli, tutejsza ekipa samby wygrala karnawal. Teraz wlasnie akuratnie gra w oddali. Ja siedze teraz w domu T. i za chwile idziemy sie bawic. Wielkie limuzyny sponsorow fawelowej szkoly samby juz wjechaly stroma uliczka. Juz wrocil na nia i autobusik, i mnostwo samochodow, nie wiadomo dokad ciagnacych, bo ulica jest slepa i tak ciasna ze nie sposob zawrocic. Reszta to sciezki miedzy nawet 5-ciokondygnacyjnymi budynkami fawel. 
Zaraz wychodzimy. Bebny samby wala w oddali. 














































































Komentarze

Popularne posty